środa, 10 lutego 2016

Poniemieckie nagrobki we Wrocławiu

Wrocław, Wratislavia, Bressel, Breslau, miasto, które w swojej ponad tysiącletniej historii wielokrotnie przechodziło z rąk do rąk, spod panowania jednych królów pod panowanie drugich, od Królestwa Polskiego przez Habsburgów i Prusy, po Trzecią Rzeszę i PRL aż po czasy obecne. Spacerując po dzisiejszym Wrocławiu, można napotkać pozostałości minionych epok i nie trzeba być historykiem ani kulturoznawcom żeby je zauważyć. Wystarczy wprawne oko i odrobina szczęścia aby napotkać w mieście poniemieckie nagrobki, które wcale nie znajdują się na terenach cmentarzy. Można na nich siadać, spacerować po nich i dokarmiać z nich łabędzie w miejskim stawie. Niemieckie nagrobki stały się częścią miejskiego krajobrazu za sprawą powojennej historii miasta. W latach 60 i 70 XX wieku ówczesne władze miasta zarządziły inwentaryzację blisko 70 niemieckich cmentarzy, a ponieważ w tamtym okresie komunistyczni włodarze starali się zatrzeć wszelkie ślady obecności Niemców na terenach Ziem Odzyskanych, dlatego podjęto decyzje o zamknięciu ponad 40 nekropolii. Poza tym rozwijające się miasto nie potrzebowało już tak wielu małych cmentarzy w terenach bliskich centrum, a nowe nekropolie postawały na jego obrzeżach. Tereny po starych miejscach pochówku zaczęły zajmować budynki mieszkalne i tereny zielone, jak na przykład Park Zachodni. Na tereny likwidowanych cmentarzy wjechał ciężki sprzęt. Równano z ziemią jedną aleję po drugiej, ale starano się nie niszczyć kamieni z płyt nagrobnych. Nie dlatego, że miano do nich jakiś sentyment, dla wielu mieszkańców pozostałości po Niemcach były nie do przyjęcia na terenach powojennej Polski. Starano się nie niszczyć kamieni, żeby móc je ponownie wykorzystać i tym sposobem część płyt została sprzedana do zakładów kamieniarskich i najprawdopodobniej służy teraz jako nowe nagrobki, a reszta została wykorzystana jako materiał budowlany. Tym sposobem na brzeg Oławy w Parku Wschodnim trafił fragment nagrobka Elli Z. oraz człowieka o nazwisku Schulz, a także półrocznego dziecka.

 (Ella Z. w Parku Wschodnim - źródło TVN24 / D.Rudnicki)

(Schulz - źródło TVN24 / D.Rudnicki)

(Pozostałości po grobie półrocznego dziecka - źródło TVN24 / D.Rudnicki)

Fragmenty nagrobków można także znaleźć w murkach przy ulicach Braniborskiej i Powstańców Śląskich. Legenda miejska głosi, że odwrócone płyty nagrobne tworzą posadzkę dzisiejszego Urzędu Wojewódzkiego przy pl. Powstańców Warszawy. Możliwe także jest to, że nagrobki tworzą wybiegi dla zwierząt kopytnych we wrocławskim zoo, ale jak mówi Leszek Solski, kierownik działu marketingu i edukacji we wrocławskim zoo, ogród nie pozyskiwał nagrobków bezpośrednio z cmentarzy. Te trafiały jednak na trzy miejskie gruzowiska: wzgórze Gomułki (obecnie Andersa), Słowiańskie i dziś nieistniejące Mikołajskie, a z nich wraz z innymi materiałami budowlanymi mogły trafiać m.in. do zoo. Nie wiadomo jaka idea przyświecała ówczesnym wykonawcom, którzy postanowili pozostawić fragmenty napisów widoczne, zamiast je odwrócić. W niektórych miejscach takie fragmenty próbowano ukrywać pod warstwami cementu, ale czas i tak je odsłania. Pewne jest to, że większość wykorzystanych do budowy nagrobków jest jednak nie widoczna, a ludzie, którzy codziennie po nich chodzą nie są tego nawet świadomi.

(Fragment nagrobka przykryty cementem - źródło TVN24 / D.Rudnicki)

Nie wszystkie płyty nagrobne udało się usunąć podczas tamtej czystki. W Parku Zachodnim do dzisiaj z ziemi wyłaniają się fragmenty lub nawet całe płyty. Można tam znaleźć miejsca pamięci Alfreda Reimanna i Paula Niegischa, a kawałek za Parkiem Zachodnim znajduje się wielka sterta nagrobków.

(Nagrobki mieszkańców Breslau w Parku Zachodnim - źródło Custos / W. Iwaszkiewicz)

(Sterta nagrobków za Parkiem Zachodnim Parku Zachodnim - źródło Custos / W. Iwaszkiewicz) 


(Sterta nagrobków za Parkiem Zachodnim Parku Zachodnim - źródło Custos / W. Iwaszkiewicz) 

Jednych mieszkańców te elementy architektury miejskiej szokują, innym zupełnie nie przeszkadzają ponieważ są elementami historii miasta. Konserwator zabytków nie ma podstaw do zajmowania się tą sprawą, ponieważ nagrobki to nie są dzieła sztuki i nie mogą być uznawane za rzeczy o zwiększonej wartości. Natomiast każdy z tych kamieni, miał ogromną wartość sentymentalną dla ludzi, którzy je ufundowali, dla rodzin i przyjaciół zmarłych, którzy postawili swoim bliskim te pomniki pamięci. Dla jednych to nic nie warty złom kamienny, dla innych pamiątka po ważnych dla nich ludziach, których dzisiaj nawet nie mają gdzie odwiedzać. Mi pozostaje mieć nadzieję, że taki los nie spotka nagrobków moich bliskich.